Ruch Rodzin Nazaretańskich - Archidiecezja Katowicka

"Wierzyć i kochać Chrystusa to kochać to, czego On chce, kochać Jego wolę"
ks. T. Dajczer "Rozważania o wierze"

„U PROGU DNIA” - Nie ma prawdy i wolności bez adoracji i różańca

„U PROGU DNIA” w Radiu Katowice – Środa – 30. 08. 2017 r., g. 6.15 – ks. Stefan Czermiński
Środa 21 tygodnia zwykł. (Rok A, cykl I)

NIE MA PRAWDY I WOLNOŚCI BEZ ADORACJI I RÓŻAŃCA

Szczęść Boże – wszystkim!

Dobiega końca czas wakacyjny i trzeba będzie się znowu przestawić na tak zwaną „szarą rzeczywistość”, o której, jak to bywa, nie zawsze myślimy z sympatią.

Dlatego warto zajrzeć do dzisiejszego Słowa Bożego i zobaczyć, czy Jezus nie przygotował dla nas jakiegoś specjalnego komentarza?

W dzisiejszej Ewangelii rzeczywiście padają mocne słowa: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.”

Dlaczego Chrystus z tak wielką determinacją piętnuje postawę faryzeuszów? Chyba nietrudno to zrozumieć. Przecież wewnętrznie chyba wszyscy zgadzamy się z Jezusem. Dlaczego? Ponieważ jesteśmy stworzeni do prawdy, a nie do kłamstwa. Kłamstwo, obłuda czy oszustwo nas odraża, obraża i przeraża, jeśli tylko nie zostaliśmy już przeciągnięci na stronę zła i ciemności. Tacy jesteśmy. Życie w fałszu kojarzy nam się zawsze z brakiem tlenu, a na dłuższy czas – ze śmiercią.

Mówiąc prościej, życie w kłamstwie rodzi w nas niepokój. Zaczynamy się bać o nasze relacje z bliźnimi, że nie będziemy mogli nikomu zaufać. A jeśli nie ma komu zaufać, to do czego to może prowadzić? Chyba tylko do jakiejś bezpardonowej walki o przeżycie, do piekła na ziemi. To naprawdę nie nasza droga. Jesteśmy powołani do światła, czyli do życia w prawdzie.

A jednak trzeba tu jeszcze coś dodać.

Jesteśmy stworzeni nie tylko do życia w prawdzie. Bóg nas powołał do czegoś więcej! Mamy nie tylko żyć w prawdzie, ale powinniśmy także przekazywać tę prawdę, czyli Jego Światło i Jego Miłość naszym bliźnim. Cóż bardziej nas uszczęśliwia jak nie moment, gdy możemy z kimś się podzielić Bożym Światłem, gdy uda nam się kogoś pocieszyć, rozweselić, zarazić naszą ochotą do życia. Gdy przywróciliśmy komuś sens życia. Gdy wyprowadziliśmy kogoś z rozpaczy... A mówiąc jeszcze bardziej dobitnie: gdy pomożemy komuś nawiązać przyjaźń z Chrystusem; gdy odkryjemy przed kimś jego szanse na szczęście wieczne, które to szanse właśnie Jezus opłacił własną Krwią... Oto, co znaczy być dzieckiem światłości!

Natomiast każdy, kto w pogoni za własną chwałą wchodzi na ścieżkę kłamstwa, traci blask, jaki został mu podarowany przez Boga. Po prostu traci siły duchowe, otwiera się na niebezpieczne zagrywki szatana, rezygnuje z siły rozumu, który zaciemniony pychą i miłością własną może go pchnąć w kierunku całkowitych manowców. Wszak Leninowi, czy doktorowi Mengele nie brakowało inteligencji...

Co czynić, aby nie zboczyć ze ścieżek prawdy? Odpowiedź jest prosta. Trzeba żyć w przyjaźni z Chrystusem. Bo to Jego Miłość pozwala na oddech wolności i rozświetla mroki otaczającej nas rzeczywistości. Warto także zainteresować się świadectwem ludzi, którzy przeszli zwycięsko różne trudne próby życiowe.

Ostatnio wpadła mi do ręki niezwykła opowieść 89-letniego księdza kardynała Ernesta Simoniego, którego kilka tysięcy młodych ludzi słuchało niedawno w Medjugorie z zapartym tchem. W czasach reżimu komunistycznego w Albanii skazano go dwukrotnie na śmierć za wierność papieżowi. Cudem wyroków tych dwukrotnie nie wykonano, lecz zamieniono je na 28 lat pracy w kamieniołomach.

Po wyjściu na wolność dano mu pracę przy czyszczeniu kanalizacji. Odtąd tak wyglądała jego codzienność: w dzień praca przy szambie, a w nocy spowiadanie, odprawianie Mszy, służenie ludziom. Ernest Simoni wspomina, że był wtedy szczęśliwy. Choć drobnej postury, był mocarzem ducha. Nazywano go „Bożym okruszkiem”. W Medjugorie kardynał Simoni ze wzruszeniem przypomniał młodzieży radę, jaką kiedyś przekazywali podziemnemu Kościołowi księża albańscy, gdy groziło im aresztowanie i śmierć: „Jeśli nas zabraknie, prosimy was o dwie rzeczy: odmawiajcie Różaniec i adorujcie Najświętszy Sakrament. Tak zdołacie przetrwać.”

To chyba dobra rada i dla nas dzisiaj. Zwłaszcza, że zbliża się moment ciekawej inicjatywy. Jest pomysł, abyśmy 7 października stanęli – w jak największej liczbie osób – na granicach naszej Ojczyzny i utworzywszy tak olbrzymi łańcuch modlitewny, odmówili wspólnie różaniec. Akcja ta nazywa się: „Różaniec do granic”. Bóg chce działać, ale potrzebuje naszych serc. Serc pokornych i otwartych na łaskę. Bóg potrzebuje Dzieci Światłości!

Dobrego dnia!


© Ruch Rodzin Nazaretańskich - Archidiecezja Katowicka


DMC Firewall is a Joomla Security extension!