„U PROGU DNIA” w Radiu Katowice – Środa – 17.12.2014 r., g. 6.15 – ks. Stefan Czermiński
3 Tydzień Adwentu (Rok B, cykl I)
RODOWÓD CHRYSTUSA ZE SKANDALAMI ?
Szczęść Boże – wszystkim!
Już tylko 7 dni do „Cichej i świętej nocy”! – czyli do chwili, kiedy będziemy śpiewać tę kolędę w wieczór wigilijny w naszych rodzinach, wpatrując się w światełka choinki, albo w małe figurki domowej stajenki.
„Święta Noc” – to słowa kryjące w sobie zachwycający paradoks, charakterystyczny dla Świąt Bożego Narodzenia. Paradoks spotkania się światła z ciemnością, świętości z grzechem. Bóg przychodzi do swoich ukochanych dzieci, które nie tylko nie docenią tego przyjścia, ale na miłość odpowiedzą nieufnością, a nawet nienawiścią. Bóg się tym jednak nie zrazi, ale – przeciwnie – wszystko wykorzysta dla uzmysłowienia nam kim naprawdę jest – że jest nieskończoną Miłością Miłosierną...
Takie przesłanie niesie dzisiejsza Ewangelia, choć pozornie jest ona bardzo nieciekawa i niezrozumiała, bowiem zawiera kilkadziesiąt imion żydowskich, zupełnie obco brzmiących dla naszego ucha. Jest to drzewo genealogiczne Chrystusa. Zaczyna się od Abrahama, ojca narodu izraelskiego.
„Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub był ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar...”
Jeśli dobrze znamy Biblię, to w tym momencie możemy się zaniepokoić imionami kobiet, które pojawiają się w rodowodzie Jezusa – wbrew tradycji (zawsze wyliczano tylko mężczyzn!), a co gorsza, które „wsławiły się” nierządem!!! Tamar, Rachab, Rut i Batszeba, kochanka Dawida... Cztery kobiety – o złej sławie, a na końcu piąta – Maryja. Dlaczego akurat tak?
Właśnie dlatego, by całemu światu pokazać, iż tutaj obowiązuje zupełnie inna logika, logika Boskiej Miłości, która nie tylko wszystko może przebaczyć, ale nawet ludzkie upadki i słabości wpisuje w odwieczny plan naszego ocalenia.
Ale jest jeszcze drugi powód wspomnienia niesławnych matek rodu Izraela. W Nazarecie nigdy nie zapomniano, że Maryja „stała się brzemienną, nim zamieszkała razem” z Józefem. Maryja była faktycznie, choć niesłusznie, okrutnie napiętnowana w swoim środowisku. Teraz lepiej chyba rozumiemy, dlaczego w rodowodzie Jezusa pojawiły się takie postacie. Ponieważ Bożej Miłości nie są w stanie zahamować żadne bariery, ani nawet najgorsze upadki w naszym życiu...
Z każdej larwy może wykluć się motyl. Takiego porównania (obrazu) używa św. Teresa z Avilla, o której głośno – podczas tegorocznych rorat, dzięki Gościowi Niedzielnemu.
Człowiek urodził się po to, aby „dostać skrzydeł” i wzlecieć do nieba – pisze ks. Tomasz Jaklewicz, przybliżając nam myślenie Teresy. Zajrzyjmy do tych tekstów w ostatnich numerach „Gościa”.
Choć wokół nas snują się różne „gadziny”, czyli pokusy i demony – jak to barwnie wyjaśnia wielka mistyczka; choć bratanie się z nimi może nas nawet do nich upodabniać, to jednak nie to jest celem naszego życia! Żaden „śmietnik”, jak chciał Franz Kafka, i żadne „stanie się padliną”, jak chciał Bertold Brecht – dodaje Ks. Tomasz.
Człowiek jest „twierdzą”, którą musi zdobyć sam! – czyli „poznać samego siebie”. A to jest prawdziwa walka! Odgruzować i oczyścić poszczególne komnaty, znaleźć ścieżkę do tej najważniejszej, gdzie mieszka Bóg, i nawiązać z Nim stałą więź, oto przedsmak nieba.
Teresa wie, co mówi. Zna swoją nędzę i wyczuwa, że Jezus – także i ją, mimo wszystko – wpisał do „swojego Rodowodu”, do Swojej Rodziny Dzieci Światłości.
Skoro Bóg przysłał Teresę w tegorocznym Adwencie właśnie do nas, to podejmijmy tę adwentową przygodę. Nie zniechęcajmy się „naszym mrokiem”. Podążajmy raźno na spotkanie z Tym, który jako jedyny, nie zraża się naszymi słabościami, ale ukazuje ich pozytywny sens... Wyruszmy w naszą mistyczną podróż, w naszą „ŚWIĘTĄ NOC” – na spotkanie z Królem Miłości.