Ruch Rodzin Nazaretańskich - Archidiecezja Katowicka

"Wszystko co cię spotyka, związane jest z miłością kochającego cię Boga, z Jego pragnieniem twojego dobra"
ks. T. Dajczer "Rozważania o wierze"

„U PROGU DNIA” - POZA CHRYSTUSEM NIE MA ŻYCIA DLA EUROPY!

U PROGU DNIA” w Radiu Katowice – Środa – 27. 04. 2016 r., g. 6.15 – ks. Stefan Czermiński
Środa 5 Tygodnia Wielkanocnego

POZA CHRYSTUSEM NIE MA ŻYCIA DLA EUROPY !

Szczęść Boże – wszystkim – u progu nowego dnia!

W dzisiejszej Ewangelii Jezus używa dość dziwnego porównania. Posłuchajmy: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie... ten przynosi owoc obfity...”.

Czy tego rodzaju porównania mogą trafić do współczesnych ludzi? Przypuszczam, że nie bez pewnych trudności, gdyby nie kontekst dzisiejszych czasów, a zwłaszcza imigrancko-islamska inwazja na Europę (jak owo zjawisko określają niektórzy obserwatorzy życia społecznego). W świetle tak ogromnego zagrożenia chrystusowe słowa o konieczności trwania każdego z nas w głębokiej jedności ze Stwórcą – jak gałązka w winnym krzewie – zaczynają nas intrygować oraz inspirować. Co Jezus miał na myśli, wskazując nam potrzebę tak ścisłej jedności?

Aby to wyjaśnić posłużę się cytatem z niedawno wydanej książki „Kalifat - Eropa”, znanego publicysty, Tomasza Terlikowskiego, który, wskazuje drogi rozwiązania tego gigantycznego, imigranckiego problemu i – nie mając złudzeń – mówi wprost: „Trzeba... powrócić do żywej wiary. To ona i tylko ona, a nie konserwatyzm, antyimigranckie fobie, czy nawet liberalny sprzeciw w stylu Oriany Fallaci, jest w stanie uratować Europę. Dlaczego? Zacznijmy od kilku stwierdzeń zupełnie oczywistych, które – tak się dziwnie składa – umykają ogromnej większości uczestników debaty na temat imigrantów. Otóż Europa nie umiera dlatego, że obserwujemy właśnie ogromny najazd imigrantów, uchodźców i ukrywających się wśród nich bojowników ISIS. Stary kontynent umiera dlatego, gdyż jego mieszkańcy stracili wolę życia, a wcześniej wiarę, która jest głównym fundamentem cywilizacji zachodniej. Te dwa wydarzenia sprawiły, że Europejczycy zamiast modlić się, rzetelnie pracować, rodzić dzieci, … uwierzyli, że są w stanie sami zapewnić sobie szczęście, pokój, a na dodatek wieczne zbawienie w konsumpcji. W efekcie stracili wolę życia wyrażającą się w przyjmowaniu dzieci, lecz uznali, że najlepszym modelem rozwiązywania swoich problemów jest likwidacja dzieci i osób problematycznych (patrz – aborcja, antykoncepcja i wreszcie eutanazja!).” (s.20 )

Czyż europejczycy, którzy stoczyli się na poziom takiego „śmiercionośnego” myślenia nie kojarzą się z całkiem uschłymi konarami, które trzeba usunąć, aby krzew mógł nabrać świeżych sił i zaczął na powrót bujnie się rozwijać? Czyżby imigranci stawali się w rękach Wszechmogącego ogrodniczymi nożycami, użytymi dla ratowania resztek kołatającego się w Europie życia? Nie chcę rozbudzać tu żadnych negatywnych emocji. Chodzi mi raczej o zaproszenie do wspólnej refleksji i modlitwy... Zwłaszcza, że zaprasza nas do tego także sam Bóg, dopuszczając do owej wędrówki ludów!

Takim zaproszeniem jest dla mnie także cud Eucharystyczny w Legnicy. Przebarwione na czerwono miejsce w zakonsekrowanej hostii, badane w kilku laboratoriach, okazało się fragmentem tkanki serca ludzkiego w stanie agonalnym!!!

Podobnym zaproszeniem był również dla mnie pogrzeb majora Zygmunta Szendzielarza – „Łupaszki”, którego kilka dni temu żegnaliśmy w Warszawie na Powązkach, w nieprzeliczonych tłumach. Ktoś wówczas wspomniał, że tuż przed jego śmiercią Opatrzność Boża przysłała do jego celi – kapłana, teżwięźnia, dzięki któremu nasz Żołnierz Niezłomny mógł się wyspowiadać. Gdy skazany na osiemnastokrotną karę śmierci major wychodził z celi na egzekucję, pożegnał się z towarzyszami niedoli krótko: „Z Bogiem, panowie!” – jakby chodziło tylko o przejście do innej celi.

To rzucone hasło świadczyło dobitnie, że tkwił on głęboko w krzewie Chrystusowym, i że nikt nie zdołał mu odebrać wiary – czyli prawdziwego życia! Paradoksalnie, mimo jego śmierci i zatracenia w bezimiennym, zbiorowym grobie, życie legendarnego dowódcy „wybuchło” ze zdwojoną siłą już w naszych czasach. Wspaniałym tego potwierdzeniem stało się przepiękne zawołanie – wzniesione podczas pogrzebu – z tysięcy ust: „Chwała bohaterom!”. Wszyscy wyczuwali jego obecność. To prawda. Wszak wszczepieni w Chrystusa – nie umieramy! Wyobraziłem sobie wtedy lekki, porozumiewawczy uśmiech na twarzy pana majora, gdy patrzył na nas z góry, z Domu Ojca.

Dobrego dnia!


© Ruch Rodzin Nazaretańskich - Archidiecezja Katowicka


DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd